W głowie mam straszny mętlik. Dużo chciałabym zrobić, ale trudno na wszystko wygospodarować czas ;/ A planów, pomysłów i zobowiązań mam sporo... Myślę, że mój stan ducha i umysłu najlepiej oddaje stan mojego biurka. Ale po kolei :)
Na początek kwestia sweterka. Tak jak pisałam wcześniej, udałam się z Mamą do sklepu i nabyłam włóczkę, jednak zupełnie inną niż planowałam. W sklepie bardzo uprzejma pani sprzedawczyni doradziła mi co nieco :) Tym sposobem kupiłyśmy dużo cieńszą włóczkę w błękitnym kolorze z lekkim połyskiem. Powstanie z niej lekki i uroczy ( mam nadzieję ;p) sweterek - kamizelka :)
Aktualnie kończę także realizować zamówienie przyjaciółki na czapkę w ślicznym ciut miętowym, ciut niebieskim kolorze. Zdjęcia obydwu prac już niedługo :)
By wyróżnić się z tłumu Vans'ów i Converse'ów postanowiłam uruchomić swoje twórcze myślenie i działanie. Oto owoc mojej kreatywności :
Trampki wzbudziły spory entuzjazm, co znacznie podniosło moje morale ;) Zmotywowało mnie to także do kontynuowania radosnej twórczości. W planach mam teraz uatrakcyjnienie szmacianej torby. Zgromadziłam już trochę materiałów, ale ostatecznej wizji jeszcze nie dopracowałam. Ale wszystko przede mną!
A skoro jesteśmy już przy twórczym działaniu, to przedstawiam kolejną odsłonę tarty - tym razem wersja szpinakowa :) Dzięki niej pokochałam szpinak!
Tarta ze szpinakiem
2) Farsz:
- ok. 600 g świeżego szpinaku
- 1 duża cebula
- 4 duże ząbki czosnku
- 100 g sera feta
- 50 g startego parmezanu (może być inny ulubiony ser)
- 3 jajka
- tarta gałka muszkatołowa, sól, pieprz
Szpinak myjemy, obcinamy grube ogonki i siekamy. Cebulę kroimy w drobną kostkę, czosnek przeciskamy przez praskę i razem podsmażamy. Dodajemy szpinak, przyprawiamy i smażymy kilka minut. Do ciepłego szpinaku dodajemy rozdrobnioną fetę i łączymy. Dodajemy roztrzepane jajka, ser i mieszamy. Farsz nakładamy na podpieczone wcześniej ciasto i pieczemy ok 25-30 minut. Smacznego !
Na koniec : perełka, swoista wisienka na torcie, cud - miód etc, etc... Jakiś czas temu, bodajże około Wielkanocy, dostałam tajemniczy prezent.
Na pierwszy rzut oka - opasłe tomisko, pachnące "Trylogią" Sienkiewicza, lub Biblią Wujka... . Jednak w środku czekało kompletne zaskoczenie...
Wszystkie egzemplarze "Przyjaciółki" z lat 1948-1949. Po przewróceniu pierwszej kartki, nie mogłam się oderwać od tej wciągającej lektury aż do ostatniej strony :) Stare wykroje, przepisy, porady, szkice sukienek... Oczywiście wszystko okraszone nieziemską ilością komunistycznej propagandy. Fantastyczna lektura! :)
Gdyby jeszcze ktoś chciał mi coś podobnego sprezentować - proszę się nie krepować! :]
Dzisiejszy wieczór upłynie mi jeszcze w towarzystwie drutów - tak, tak Werciu, kończę Twoją czapeczkę :) oraz lektury, która ostatnio absolutnie mnie pochłonęła - "Anna Karenina". Doskonała książka :) No, wypadnie mi jeszcze sięgnąć po Biologię Danowskiego... Coraz później, a jeszcze sporo do zrobienia. Do następnego razu! Ciao :)